Menu Zamknij

Dziennik FAKT (10.2010)

Biznes z misją

Na pozór są to zwykłe restauracje, kawiarnie, czy galerie sztuki. Ale tak naprawdę mają do spełnienia ważną misję społeczną. Czym się zajmują i co to jest ekonomia społeczna, której są przedstawicielami,  warto się dowiedzieć i… wspierać!

Podwórko przy ul. Targowej 82. Surowy mur na frontowej ścianie, bruk, minimalistyczne logo – Kuchnia Czerwony Rower – i sam czerwony rower zawieszony przy wejściu zapraszają miłośników klimatycznej starej Pragi. W środku – prosto i swojsko. Drewniane stoły przykryte obrusami w czerwono-białą kratę. Panuje tu trochę atmosfera dawnego baru mlecznego, w którym karmiono prosto, lecz smacznie. Klimat jakże inny od modnych restauracji wege. To mogłoby być jeszcze jedno z trendowych miejsc w tej części miasta gdzie można dobrze zjeść, gdyby nie to, że Kuchnia Czerwony Rower ma do spełnienia ważną misję. Dla osób znajdujących się w potrzebie tworzy bowiem warunki i przestrzeń do rozwoju. A mówiąc prościej: zysk ze sprzedaży jedzenia wspiera osoby potrzebujące wsparcia. Cały dochód wypracowany w Kuchni Czerwony Rower przeznaczony jest na działalność statutową Stowarzyszenia Otwarte Drzwi.
Stowarzyszenie Otwarte Drzwi działa nieprzerwanie od 25 lat – dodaje Angelika Olek, szefowa restauracji.
Jak mówi Anna Machalica-Pułtorak, honorowa prezes i założycielka stowarzyszenia,  „Otwarte Drzwi” pozostają otwarte dla wszystkich potrzebujących. Bezdomnych, niepełnosprawnych, narkomanów, ludzi z problemami alkoholowymi, samotnych. A także dzieci i młodzieży znajdujących się w trudnej sytuacji rodzinnej i materialnej.

Zdobyć pewność siebie i zawód

Kuchnia Czerwony Rower to także miejsce aktywizacji zawodowej. Praca w niej pomaga osobom wykluczonym powrócić do samodzielnego życia.  Zweryfikować swoje umiejętności i sprawdzić, czy są już gotowi do pracy na otwartym rynku.
– Kadra Czerwonego Roweru w 80% składa się z osób, które albo mają – różnego rodzaju niepełnosprawności – albo z różnych powodów nie odnalazły się na rynku pracy – podkreśla Angelika Olek. –  Bardzo często są to nasi podopieczni, którzy zgłaszają się do nas oczekując pomocy. I jeśli nasi  specjaliści  – psycholodzy i terapeuci – uznają, że praca w takim trochę chronionym miejscu jest dla nich, to tutaj, w Czerwonym Rowerze zaczynamy pracować nad ich rozwojem zawodowym.
Misją Stowarzyszenia Otwarte Drzwi, a więc także Kuchni Czerwony Rower jest taka forma wsparcia, która pozwala na to aby osoby wykluczone stawały się w jak najwyższym stopniu samodzielne i niezależne życiowo. Oprócz aktywizacji zawodowej i terapii przez pracę, osoby u nas zatrudnione przechodzą pod okiem specjalistów terapeutów i rehabilitantów, rozmaite inne, potrzebne im terapie, – Nasi pracownicy, oprócz tego, że mają miejsce pracy, dostają pensję, bardzo często korzystają także z pomocy trenera pracy. Dla mieszkańców schroniska dla młodych bezdomnych mężczyzn, które prowadzimy,  jest to bardzo istotny element terapii społecznej. I źródło dochodu, dzięki któremu mogą sobie ustabilizować swoją sytuację. Społeczną, prawną, czy finansową, np. spłacić długi lub zacząć spłacać alimenty. A także rozwiązać innego rodzaju problemy, które ich spotkały – mówi Olek.

Szczęśliwe dni

W Kuchni Czerwony Rower jest spora rotacja pracowników.
– Nie wszystkim udaje się pomóc i nie zawsze praca w Czerwonym Rowerze kończy się tym, że ktoś się usamodzielnia i idzie dalej na wolny rynek. Czasami na przykład wybiera nałóg. Ale częstsze są przypadki usamodzielnienia się. I wtedy są to dla nas wszystkich bardzo szczęśliwe dni – podkreśla Angelika Olek.
Jedną z takich osób, które się usamodzielniły, jest dotychczasowy szef kuchni. Po rocznym mieszkaniu w schronisku  doczekał się  socjalnego mieszkania i dzisiaj pracuje na wolnym rynku.
– Odwiedza nas i naszych podopiecznych, bo my się tutaj wszyscy znamy. Kuchnię i schronisko łączy przecież jedno podwórko.

Lokalna integracja

Kuchnia Czerwony Rower działa od pięciu lat i zdołała już wrosnąć w krajobraz Pragi.
–  Jesteśmy także miejscem aktywności lokalnej. Mieszkańcy Pragi północnej mogą wykorzystywać naszą przestrzeń, nasz ogródek do organizowania różnego rodzaju spotkań, warsztatów. Spotyka się na przykład u nas regularnie grupa szachistów – mówi Olek.
No a przede wszystkim w Czerwonym Rowerze można naprawdę niedrogo i smacznie zjeść!  Dwudaniowy obiad kosztuje jedynie 17 zł. A, jak zapewnia szef kuchni, posiłki przygotowywane są wyłącznie ze świeżych i zdrowych składników. Co jest dzisiaj w menu? Zupy kalafiorowa i pomidorowa oraz kotlet mielony. Jest także propozycja dla wegan – kolet z marchewki. Można zjeść na miejscu, możliwa jest także dostawa.
– Jesteśmy przede wszystkim restauracją – podkreśla Olek. – Ale cztery razy dziennie wydajemy także posiłki dla mieszkańców schroniska. Dzisiaj, ze względu na obostrzenia jedzą oni  w innym pomieszczeniu. Wcześniej mieszali się z gośćmi restauracji.

Jest nas więcej!

Takich miejsc jak Kuchnia Czerwony Rower, które nie są nastawione tylko na zysk, ale realizują założenia ekonomii społecznej jest w Warszawie więcej. Należą do nich chociażby Spółdzielnia Socjalna „Margines” prowadząca przy Kruczej wegańską restaurację fair trade. Nazwa jest przekorna, bo młodzi ludzie, którzy ją założyli chcą właśnie pokazać, że nie są żadnym marginesem, choć długo byli bezrobotni. Jest także Spółdzielnia Socjalna „Pożyteczni” (tu genezy nazwy nie trzeba chyba tłumaczyć). Kawiarnia na Ochocie, która swoją nazwą podkreśla, że „Życie jest fajne”, czy też Pierogarnia „U Aniołów” prowadzona przez Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej. I „Galeria Apteka Sztuki”, która prezentując i promując artystów młodego pokolenia działających w obszarze różnych gatunków sztuki (malarstwo, rzeźba, instalacja, video, performance) jest jednocześnie nowatorskim przedsięwzięciem społecznym funkcjonującym na zasadach zakładu aktywności zawodowej, który zatrudnia osoby z niepełnosprawnościami.

Z miłości do ludzi…
Jowita Pietrak, szefowa Pierogarnii „U Aniołów” prowadzonej przez Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej.

Redakcja: Skąd pomysł na Pierogarnię „U Aniołów”?
Jowita Pietrak:
Pierogarnia u Aniołów powstała  12 lat temu z inicjatywy Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej. Pomysłodawcą tego projektu był dyrektor Caritas ksiądz Krzysztof Ukleja. On wymyślił lokal, a ja go od początku powadzę. Najpierw otworzyliśmy jedną Pierogarnię na pl. Szembeka 8, a po 9 latach drugą na ul. 11 listopada 40. Rozwijamy się.
R: Na jakich zasadach działacie?
JP: Założenie jest takie, że funkcjonujemy jak lokal restauracyjny, czyli przyjmujemy gości z zewnątrz, wydajemy dania kuchni polskiej na wynos. Natomiast zarobione pieniądze w całości przekazujemy na cele statutowe Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej. Spośród innych restauracji wyróżnia nas to, że zatrudniamy także osoby z niepełnosprawnościami. Obecnie w naszej Pierogarni pracują trzy osoby z lekkimi niepełnosprawnościami intelektualnymi na 14 zatrudnionych. Poza tym chcemy być konkurencyjni cenowo. W takim znaczeniu, żeby każdego było stać na obiad w naszym lokalu. Porcja ośmiu pierogów z okrasą kosztuje u nas tylko 9,60 zł! R: Jakie dania oferujecie?
JP: Podajemy wszystkie dania kuchni polskiej plus obecnie 15 rodzajów pierogów. Ostatnio w czasie epidemii wymyśliliśmy i otworzyliśmy dodatkowo Polską Kuchnię Pudełkową. Różni się ona tym od innych dań oferowanych w pudełkach, że my nie leczymy jedzeniem ani nie odchudzamy, tylko dobrze karmimy.

R: Co was jeszcze wyróżnia?

JP: Jak wiele lokali robimy bankiety, wernisaże, uroczystości rodzinne. Ale i angażujemy się we wszystko, co się dzieje w dzielnicy. Funkcjonujemy trochę inaczej niż każda inna restauracja. Mamy swoich stałych gości, którzy są do nas bardzo przywiązani. Znamy się z nimi, przyjaźnimy, słuchamy, jesteśmy z nimi na do dzień. To wspaniała rzecz.

R: A jak się wam udaje utrzymać niewysokie ceny?
JP: Jedna zasada jest najważniejsza. Działając w ramach Caritas nie myślimy o pieniądzach, tylko o  ludziach. Być może inni restauratorzy mają luksusowe samochody, a my nie.  My robimy wszystko skromnie, z miłości do ludzi i tak naprawdę jest.

Ekonomia z ludzką twarzą
Czym jest ekonomia społeczna? Można powiedzieć, że jest to ludzki pierwiastek w interesach. Sukces przedsiębiorstwa społecznego zależy nie tylko od osiągniętego przez nie zysku. Ale również od tego, jakie są inne uwarunkowania jego działalności. Wyznawane wartości i określone cele, które stawiają sobie ludzie prowadzący biznes w ramach ekonomii społecznej pozwalają ocenić, czy przedsiębiorstwo faktycznie osiąga zamierzony „zysk społeczny”.
Takim celem, może być:
–  integracja zawodowa i społeczna osób zagrożonych marginalizacją społeczną,
– tworzenie miejsc pracy,
– świadczenie usług społecznych użyteczności publicznej (na rzecz interesu ogólnego) oraz
– działanie na rzecz lokalnej społeczności.
Według definicji ekonomii społecznej  za przedsiębiorstwo społeczne uznaje się działalność o celach głównie społecznych, której zyski w założeniu są reinwestowane w te cele lub we wspólnotę. Nie zaś prowadzoną w celu maksymalizacji zysku lub zwiększenia dochodu udziałowców czy też właścicieli.

86 przedsiębiorstw społecznych funkcjonuje w wojewódzkie mazowieckim.
3 osoby (docelowo minimum 5 osób, ale nie więcej niż 50) może założyć spółdzielnię socjalną. Muszą one należeć do ściśle określonych w ustawie grup wykluczonych lub zagrożonych wykluczeniem społecznym.
10 osób fizycznych (minimum) może założyć spółdzielnię pracy. Nie muszą być to osoby zagrożone wykluczeniem społecznym.


Artykuł promujący ekonomię społeczną napisany został w ramach projektu pn.„Koordynacja ekonomii społecznej na Mazowszu” współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, Regionalny Program Operacyjny Województwa Mazowieckiego na lata 2014-2020, Oś Priorytetowa IX Wspieranie włączenia społecznego i walka z ubóstwem, Działanie 9.3 „Rozwój ekonomii społecznej”.

Logotypy projektów unijnych
Opublikowano wO ekonomii społecznej w mediach

Powiązane