Menu Zamknij

Ekonomia dała nam pracę – rozmowa z Katarzyną Kolanowską i Magdą Karpińską prowadzącymi sklep internetowy „Karmnik” oraz Anną Gaik ze Spółdzielni Socjalnej „Czarny Bez” z Węgrowa – Społecznie Pozytywni Nr 4/2022

Siedzą przy stole podczas rozmowy Magda Karpińska i Anna Gaik, w tle lodówka i pomieszczenie kuchnenne

– Od kiedy działa Wasza spółdzielnia i kto wpadł na pomysł jej powołania?

– Szesnaście lat temu, zamiast nabyć kawalerkę na wynajem w Warszawie – opowiada Katarzyna Kolanowska, wpadłam na pomysł, żeby kupić mały, drewniany domek na wsi z hektarem ziemi. Po dwóch latach poszukiwań, na obrzeżach Węgrowa, udało mi się znaleźć „coś”, co nie dość, że było… dalekie od moich wyobrażeń, to jeszcze miało 7,5 hektara i aż 5 budynków.

To urokliwe siedlisko, zaadaptowane na weekendowe miejsce spotkań z rodziną i przyjaciółmi, szybko stało się bezpiecznym azylem, do którego uciekałyśmy w czasie pandemii. Gdy kiedyś z Magdą i Anią, zaczęłyśmy się zastanawiać co dalej zrobić z naszym życiem, doszłyśmy do wniosku, że skoro już wszyscy siedzą w domach, uprawiając w wolnych chwilach pomidory w skrzynkach na parapecie i piekąc chleby, to może powinnyśmy to jakoś wykorzystać. A gdy jeszcze, przeczytałam w jednym z kobiecych magazynów, że mamy obecnie do czynienia z odwrotem od mody i urody i wzrostem zainteresowania ekologiczną żywnością, to pomyślałam sobie, że może warto wykorzystać potencjał tego miejsca na coś więcej, niż tylko letnisko. I tak powstał sklep internetowy „Karmnik”, w którym sprzedajemy produkty żywnościowe zamawiane od lokalnych rolników i producentów.

Otwarcie sklepu zajęło nam kilkanaście tygodni. Założenie spółdzielni socjalnej, co do której, po doświadczeniach naszych przyjaciół działających na Podkarpaciu byłyśmy przekonane, aż… półtora roku. W pierwszej kolejności pojawiła się więc spółka handlowa, a następnie  spółdzielnia socjalna, która wzięła na siebie rolę producenta gotowych dań sprzedawanych w „Karmniku”.

– Dlaczego zdecydowałyście się na działalność w obszarze ekonomii społecznej?

– Ponieważ nie chciałyśmy się ograniczać, zdecydowałyśmy o powołaniu dwóch bytów: sklepu internetowego „Karmnik”, który jest normalną spółką jawną nastawioną na biznesowy rozwój i generowanie zysków – wyjaśnia Magda Karpińska, z drugiej zaś – Spółdzielni Socjalnej „Czarny Bez”, która poprzez to co robi, realizuje misję społeczną. Oczywiście, w samej działalności „Karmnika” również nie brakuje elementów misyjnych, zamawiając produkty od lokalnych dostawców i producentów ze wschodniego Mazowsza i bliskiego Podlasia, pomagamy im przecież zarabiać na swoje utrzymanie. To swoisty paradoks, że tak niewiele żywności produkowanej na Mazowszu trafia do Warszawy. Bo o ile jeszcze trwają dyskusje co lepsze: rolnictwo tradycyjne czy ekologiczne, to nie ma już żadnych wątpliwości, że jeśli chodzi o wpływ na środowisko, to im bliżej miejsca konsumpcji żywność jest produkowana – tym lepiej!

– Od czego zaczęłyście Waszą działalność i jak udało się Wam dotrzeć do lokalnych producentów?

– Naszym pierwszym partnerem biznesowym była działająca w Jarnicach firma SERMLEK” Mariusza Gregorczyka, produkująca m.in. znakomite sery podpuszczkowe, które są dostępne tylko w naszej okolicy. Od państwa Gregorczyków dowiedziałyśmy się o fantastycznych miodach pochodzących z tradycyjnej, wielopokoleniowejj pasieki „Pachniczówka” w Grębkowie prowadzonej przez rodzinę Pachników, która produkuje miody, różnego rodzaju miodowe przekąski, owoce w miodzie czy miodolady – bezalkoholowe, w 100 proc. naturalne, niegazowane napoje stworzone z najczystszego, wiosennego nektaru. Jeździłyśmy od gospodarstwa do gospodarstwa, szukając małych, rodzinnych, rzemieślniczych manufaktur produkujących żywność, często w ogóle nieobecnych w Internecie. Zależało nam na tym, aby do naszego sklepu trafiały przede wszystkim produkty naturalne. Niekoniecznie w pełni ekologiczne, bo nie jesteśmy „ekoterrorystkami” i do ekologii mamy podejście raczej zdroworozsądkowe, tym bardziej, że rolnicy czy producenci żywności, czasem – po prostu – nie mają czasu, ani pieniędzy by zajmować się ekologicznymi certyfikatami. Natomiast zawsze zwracamy uwagę na to, skąd pochodzi zamawiana przez nas żywność i jak jest produkowana. Mamy więc w swojej ofercie zarówno produkty z certyfikowanych gospodarstw, jak i tych, które nie mają takich świadectw. I to co najważniejsze – produkty, które same lubimy i  jemy, bo samo jedzenie ma wymiar społeczny i wiele czasu spędzamy wspólnie przy stole, degustując specjały, które potem trafiają na nasze półki. Aktualnie współpracujemy na stale z 40 producentami, którzy są w stanie dostosować się do naszej logistyki i zapewnić powtarzalną jakość.

– Co sprawiło Wam do tej pory największy problem?

– Dość długo szukałyśmy np. wiejskiego twarogu, prowadząc degustacje w rozmaitych gospodarstwach. Problem w tym, że większość z nich, wytwarzając twaróg dla siebie i rodziny, nie dysponuje (bo nie musi) stosownymi zezwoleniami. My, sprzedając ten twaróg dalej, siłą rzeczy, nie możemy sobie pozwolić na takie podejście. A po drugie: są to zwykle tak małe ilości, że dostawy nie pozwalają na zabezpieczenie potrzeb naszych klientów. Najważniejsza cecha wszystkich naszych zamówień to powtarzalna jakość, no bo przecież gdy ktoś przyzwyczai się do określonego smaku, nie możemy mu co tydzień serwować czegoś zupełnie innego. Największe kłopoty miałyśmy z wędzonymi rybami i ich systematyczną dostawą. Kiedyś np. nawiązałyśmy kontakt z panem, który był posiadaczem kilku stawów i który oferował wspaniałe, naprawdę smaczne ryby, ale musiałyśmy zawiesić z nim współpracę, bo wędził ryby wtedy… kiedy miał na to ochotę. Niezależnie od tego, że się z nami umówił, a klienci już złożyli zamówienie. Tu muszę dodać, że wszystkie zamówienia w naszym sklepie są realizowane w systemie przedpłaconym. Chodzi o to, żeby zamówionej żywności nie marnować. Zamówienia składamy u naszych kontrahentów do poniedziałku, w środy odbieramy towar, a w czwartki realizujemy dostawy, dostarczając je bezpośrednio do klientów lub punktów odbioru.

– Czy da się „wyżyć” ze sprzedaży tych produktów?

– Jeśli chodzi o rachunek wyników, to na poziomie kosztów bezpośrednich mamy rentowność, ale proszę pamiętać, że cały czas jesteśmy jeszcze na etapie inwestowania. Pierwszym dostawcą „Karmnika” jest oczywiście Spółdzielnia Socjalna „Czarny Bez”. Póki co, stanowimy dla niej główny kanał dystrybucji. Pracujemy też nad typowym biznesem B2B czyli sprzedawaniem naszej żywności bezpośrednio do sklepów. W tym kierunku chcemy się rozwijać. Obecnie dostarczamy gotowe dania do dwóch warszawskich „Jadłostacji”, na Żoliborzu i Bielanach. Są to głównie produkty naszej „Kuchni znad Liwca” czyli marki, pod którą powstają produkty spółdzielni.

– A co się sprzedaje najlepiej?

W „Karmniku” doskonale idą wiejskie jaja. Sprzedajemy ich duże ilości. Dużym popytem cieszą się także zupy produkowane przez „Kuchnię znad Liwca”, zarówno te najbardziej popularne, jak i te – mniej typowe, przygotowywane w krótkich seriach. Najbardziej trudne jest zawsze wypośrodkowanie pomiędzy tym, co klient chce mieć w lodówce i na stole, a tym, co jesteśmy w stanie mu zaoferować. Kluczem jest w tym przypadku kalendarz rolniczy i to co aktualnie rośnie na polach. Powodzeniem cieszy się również nabiał, zarówno krowi, jak i kozi: prawdziwe wiejskie masło, śmietana, twaróg, jogurty oraz najrozmaitsze sery oraz mleko z Turvity i kolonii Pogorzel. Mleko jest tak dobre, że niektórzy z naszych klientów, zamawiają po osiem litrów tygodniowo! Co ważne, można je u nas kupować w szklanych butelkach i później te butelki zwracać. Co tydzień wozimy też do Warszawy ogromne ilości owoców i warzyw. Ciąg chłodniczy jest zachowany, bo na miejscu mamy lodówki, a towar do klienta dostarczany jest samochodem-chłodnią.

– A skąd bierzecie przepisy i receptury?

– Przepisy wymyślam ja – mówi  Anna Gaik, prezeska Spółdzielni Socjalnej „Czarny Bez”. Sama bardzo lubię gotować i to jedna z rzeczy, którą się interesowałam chyba od zawsze. Przez wiele lat pracowałam też w wydawnictwach kulinarnych, w związku z czym – mam w głowie wiele różnych przepisów, także tych, których autorami są znani kucharze. Przepisy „Kuchni znad Liwca” to taki mój autorski miks. Problem w tym, że kiedyś gotowałam dla swojej rodziny i przyjaciół, a dzisiaj robię to na większą skalę, więc ilości i proporcje składników dań są zupełnie inne. Zapanowanie nad tym nie jest proste, bo zupełnie inaczej wygląda gotowanie, gdy mamy do czynienia z garnkiem pięciolitrowym, a inaczej pięćdziesięciolitrowym. Jedna łyżka soli więcej lub mniej, ma w tym przypadku kolosalne znaczenie. Warto podkreślić, że nasze gotowe dania są również przygotowywane z lokalnie produkowanych, sezonowych warzyw i owoców. Pieczemy też ciasta i realizujemy na zamówienie – różnego rodzaju – cateringi.

– Stanowicie – jako spółdzielnia socjalna – ciekawy „konglomerat” ludzkich losów i osobowości… Dziennikarka, indolog, malarka, specjalistka od cateringu – skąd takie połączenie? Jak doszło do tego, że zdecydowaliście się pracować razem?

– Kiedy po trzydziestu latach straciłam pracę w wydawnictwie – kontynuuje Anna Gaik, okazało się, że znalezienie nowego miejsca pracy, wcale nie jest takie proste. Szukałam rok, ale bez powodzenia… W gronie przyjaciół, byłam pierwszą osobą bezrobotną. Kiedy okazało się, że kilka innych osób z naszego kręgu towarzyskiego spotkało to samo, a do tego jeszcze zaczęła się pandemia, założenie spółdzielni wydawało się dobrym wyjściem. Naszą spółdzielnię tworzą dwie fundacje: Fundacja Węgrów- Miasto-Wieś, założona przez Kasię i Magdę  oraz Fundacja Pomosty Karpat naszych przyjaciół z Podbeskidzia, którzy w Daliowej sami prowadzą dwie spółdzielnie. W założeniu „Czarnego Bzu” pomógł nam siedlecki oraz warszawski ośrodek wspierania ekonomii społecznej. Dzięki tej inicjatywie, znalazło zatrudnienie pięć osób, tworząc ciekawy – jak Pan powiedział „konglomerat” ludzkich losów i osobowości… W naszym zespole jest Marek, człowiek wielu talentów i zawodów, indolog z wykształcenia, który w przeszłości miał własną firmę reklamową i zajmował się organizacją cateringów, a u nas pełni rolę specjalisty od transportu i logistyki. Jest również Zuzanna, która jest absolwentką malarstwa na Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, a w „Czarnym Bzie” zajmuje się sprawami magazynowymi i logistyką, Krzysztof, który pomaga nam w dystrybucji naszych produktów w Warszawie i ja – była dziennikarka, przez wiele lat zajmująca się tematyką kulinarną.

– Każda osoba w Waszej spółdzielni to taki… „człowiek Renesansu”, wielu umiejętności i zawodów, jak te różnego rodzaju predyspozycje pomagają Wam w codziennej pracy?

– Myślę, że typu doświadczenia są… bezcenne! – dodaje Katarzyna Kolanowska. Gdyby nie one, pewnie nie robiłybyśmy dzisiaj tego, co robimy. Doświadczenia kulinarne Anki, marketingowe Magdy i moje z zakresu przedsiębiorczości i funkcjonowania spółek, nie tylko pomagają nam w codziennej pracy, ale pozwalają również sprostać wielu wyzwaniom, które przynosi nasza działalność. To takie „kompetencje nieuświadomione”, które każda z nas – dzięki doświadczeniu zawodowemu posiada, a z których na co dzień nie zdaje sobie sprawy.

– Czym jest dla Was ekonomia społeczna? Jak Wy ją rozumiecie?

Każda z nas pewnie rozumie ją inaczej – wyjaśnia Anna Gaik. Ekonomia dała nam wszystkim pracę i włączyła myślenie o tym, jak wykorzystać to – co robimy, z pożytkiem dla innych. Jak również poczucie odpowiedzialności, nie tylko za firmę, w której pracujemy, ale i ludzi znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej. Tworzymy coś, co na własny użytek nazywamy: „mini holdingiem ekonomii społecznej” – wtrąca się Katarzyna Kolanowska, bo mamy spółkę, która jest tworem biznesowym, fundację i spółdzielnię socjalną, która jest pomostem pomiędzy tymi bytami. To taki nasz autorski pomysł polegający na tym, by stworzyć trzy synergiczne byty o wspólnym systemie wartości, do których należą: praktyczny wymiar ekologii, troska o niski ślad węglowy, dbałość o krótki łańcuch dostaw i prowadzenie biznesu w sposób odpowiedzialny społecznie.

– Jakie macie plany na przyszłość? Gdzie widzicie się za 3 lata?

– My akurat wiemy to dość dobrze – mówi Katarzyna Kolanowska, bo z naszym „Karmnikiem” trafiłyśmy do bardzo fajnego akceleratora startup’ów „Mazovian StartUp”. W tym akceleratorze było ok. 30 startup’ów, które prowadzą ludzie młodsi, ale i starsi od nas, z różnych branż. Obsługują je – bardzo starannie wyselekcjonowani – doradcy i trenerzy, którzy znają się na różnych sprawach. To właśnie dzięki ich inspiracji, będziemy chciały wejść z naszym sklepem internetowym na drogę crowdfundingu udziałowego. Ten proces polega na tym, że dowolną spółkę można przekształcić w spółkę akcyjną poprzez emisję za zgodą KNF-u, ale poza obiegiem giełdowym – akcji, które sprzedawane są później w pakietach. To pozwala na budowanie wokół spółki, z jednej strony – społeczności emisariuszy, promotorów i sympatyków, z drugiej zaś: drobnych udziałowców. Jesteśmy w trakcie przygotowań do takiej akcji, bo potrzebujemy „wyskalować” nasz „Karmnik” czyli stworzyć szeroki rynek zbytu dla spółdzielni socjalnej, bo jeden byt ciągnie drugi. Wszystko jest policzone i zaplanowane. Chcemy zwiększyć m.in. liczbę dostaw w tygodniu, liczbę wysyłek tzw. ambientu w kartonach oraz zbudować logistykę z prawdziwego zdarzenia, bo w tej chwili działamy na tym – co mamy czyli platformowym sklepie internetowym z dobudowanym przez software house – modułem analitycznym, bez programu magazynowego. Do tego oczywiście potrzebne są pieniądze na e-marketing, bo on stymuluje sprzedaż. Z czasem chcemy dołożyć „Karmnikowi” sklepik stacjonarny, jeden, drugi, trzeci… Później mini-bistro, żeby „Karmnik” był zarówno sklepem internetowym, jak i punktem wydawania zamówień oraz miejscem gdzie można zaopatrzyć się w pełną ofertę produktową „Czarnego Bzu”. Myślimy też o czymś takim jak: pet food w duchu zero waste. Jeśli zaś chodzi o spółdzielnię, to dokładamy wszelkich starań, by zbudować jej niezależną dystrybucję, rozmawiamy o wejściu na półkę z naszymi produktami z różnymi sklepami. Od marca mamy już taką półeczkę w węgrowskim sklepie.


Artykuł promujący ekonomię społeczną napisany został w ramach projektu pn.„Koordynacja ekonomii społecznej na Mazowszu” współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, Regionalny Program Operacyjny Województwa Mazowieckiego na lata 2014-2020, Oś Priorytetowa IX Wspieranie włączenia społecznego i walka z ubóstwem, Działanie 9.3 „Rozwój ekonomii społecznej”.

Logotypy projektów unijnych
Opublikowano wO ekonomii społecznej w mediach

Powiązane