Menu Zamknij

“Dla nich jesteśmy i dla nich działamy” – rozmowa z Sylwią Waśkiewicz, Anetą Kośla oraz Katarzyną Ziętek – zarządem Stowarzyszenia „Karuzela” w Radomiu

Na zdjęciu Katarzyna Ziętek, Aneta Kośla oraz Sylwia Waśkiewicz

Na zdjęciu Sylwia Waśkiewicz, Aneta Kośla oraz Katarzyna Ziętek

– Stowarzyszenie „Karuzela” powołano do życia, aby pomagać m.in. osobom z  ADHD, Zespołem Aspergera, Autyzmem oraz innymi dysfunkcjami.  Skąd wziął się pomysł na założenie w Radomiu organizacji o takim profilu?

– Pomysł zrodził się podczas spotkań, które dla rodziców dzieci z niepełnosprawnościami zorganizował Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Radomiu. Początkowo miały one formę samopomocowej grupy wsparcia, gdzie każdy mógł się swobodnie wygadać, wyżalić, a niekiedy – pośmiać czy pożartować. Wspólne rozmowy pomagały nam – rodzicom chorych dzieci – oswoić się z problemem, przestać się w końcu martwić i zacząć normalnie żyć. W końcu ktoś rzucił pomysł stworzenia organizacji, która mogłaby wspierać dzieci z różnego rodzaju zaburzeniami. Kilkanaście lat temu w Radomiu nie można było liczyć na żadną pomoc specjalistyczną dla dzieci z ADHD, czy Autyzmem. Zaczęliśmy od klubiku, w którym powstał punkt przedszkolny z poradnią specjalistyczną. Dzieci ze stowarzyszenia mogły korzystać w nim z fachowej opieki oraz miały zapewnioną odpowiednią terapię. I tak, trzynaście lat temu, dzięki wsparciu wielu ludzi dobrej woli, a szczególnie pomocy Jolanty Brejtkop i Haliny Janiszek, powstało  Stowarzyszenie „Karuzela”.

– Jak wspomniałyście, „Karuzela” kręci się już od 2007 roku. Na początku był klubik dla dzieci, później punkty przedszkolne. Dzisiaj to już cały zespół placówek prowadzonych w ramach tzw. Instytutu Rozwoju Dziecka. Skala działań realizowanych przez Stowarzyszenie robi wrażenie… Skąd taki rozmach? Przypadek, czy raczej celowe i przemyślane działanie?

– Tak. Skala działań robi wrażenie i prawdę powiedziawszy, zaskakuje również nas samychJ. Nie bierze się jednak z przypadku. Pewne pomysły podsuwa czy wręcz wymusza samo życie. Utworzony przez nas Instytut Rozwoju Dziecka jest miejscem, w którym pomoc dzieciom i młodzieży traktujemy w sposób kompleksowy. Gdzie w jednym miejscu mieści się: żłobek, punkt przedszkolny, przedszkole sensoryczne i poradnia specjalistyczna prowadząca zajęcia z wczesnego wspomagania rozwoju. Jest też poradnia lecznicza, w której można zasięgnąć opinii lekarza-psychiatry i przeprowadzić diagnozę potwierdzającą lub wykluczającą zaburzenia rozwojowe, takie jak Autyzm, Zespół Aspergera, czy ADHD. Dzięki temu, że wszystko mieści się w jednym punkcie, rodzice nie muszą już przemieszczać się z  jednego końca miasta na drugi. Omijają w ten sposób korki i oszczędzają czas marnotrawiony z dziećmi w komunikacji miejskiej, który w wyniku natłoku bodźców zewnętrznych, dodatkowo jeszcze potęgował u nich trudne zachowania. Dla nich samych, to także mniej frustracji, złości i mniej narastającej niechęci do korzystania z zajęć. Instytut Rozwoju Dziecka jest więc w pewnym sensie odpowiedzią na rożnego rodzaju potrzeby rodziców oraz ich dzieci. Obecnie jesteśmy w trakcie procesu tworzenia dla naszych podopiecznych szkoły podstawowej.

Treningi umiejętności społecznych dla dzieci i młodzieży prowadzone w instytucie uczą jak reagować na rodzące się negatywne emocje, jak prawidłowo komunikować się z innymi ludźmi i współpracować w grupie. Pomagają w tym – realizowane cyklicznie – działania integracyjne: wycieczki, spływy kajakowe, pikniki, kolonie i turnusy rehabilitacyjne.

Nasze Stowarzyszenie współpracuje również z innymi organizacjami i to nie tylko z terenu Radomia. Jesteśmy członkiem ogólnopolskiej organizacji „ProFUTURO”, która działa na rzecz osób z Autyzmem.  Wspólnie z innymi organizacjami zajmującymi się ADHD powołaliśmy ogólnopolską organizację ADHD Polska. Współpracujemy z radomskim samorządem i podległymi mu jednostkami. We współpracy ze szkołami, przedszkolami i organizacjami pozarządowymi, co roku w kwietniu, organizujemy w naszym mieście „Dni Autyzmu”. Jesteśmy także członkiem Zespołu Radomskiego Forum Integracyjnego organizującego „Dni godności”, których celem jest przełamywanie barier społecznych poprzez szeroko pojętą integrację osób niepełnosprawnych z mieszkańcami miasta. Organizujemy konferencje, warsztaty i szkolenia na temat zaburzeń rozwojowych dla nauczycieli, terapeutów, rodziców i wszystkich zainteresowanych niesieniem pomocy osobom z niepełnosprawnościami. Nasze eventy, w których biorą udział wybitni specjaliści z Polski i z zagranicy cieszą się ogromną popularnością. Każdorazowo uczestniczy w nich kilkaset osób, co nas niezmiernie cieszy i pokazuje, jak tego typu aktywności są potrzebne.

– Patrząc na działalność Stowarzyszenia, pierwsze co rzuca się oczy, to – kompleksowość działań, których się podejmuje. To wynika z przyjętego przez Was modelu biznesowego, czy też zupełnie innych powodów?

– Prowadząc działalność na tak szeroką skalę, musimy myśleć biznesowo.  Instytut Rozwoju Dziecka mieści się w budynku o powierzchni ponad 6 tys. metrów kw. Póki co, zagospodarowaliśmy i dostosowaliśmy do naszych potrzeb 1 500 metrów. Przed nami jeszcze ogrom pracy i wiele planów do zrealizowania. Zatrudniamy aktualnie ponad 50 osób, w tym: nauczycieli, terapeutów, specjalistów. Dla większości z nich, to jedyne miejsce pracy. Za wszystkich czujemy się odpowiedzialne i staramy się im zapewnić jak najlepsze warunki pracy i płacy. Skala podejmowanych działań wymaga od nas w związku z tym nie tylko  biznesowego podejścia, ale i racjonalnego planowania. Działamy w obszarze ekonomii społecznej, a w niej – na pierwszym miejscu – liczą się ludzie. Kiedy od września br. ruszy nasza szkoła podstawowa będzie nas w zespole jeszcze więcej, a to oznacza, że pomysłów na przyszłość nie może nam zabraknąć.

– Czy prowadzenie tak szerokiej aktywności nie przeszkadza Wam w codziennym życiu, w byciu żonami i matkami? Jak reagują na tę „żyłkę biznesową” Wasi mężowie?

– Co tu mówić? Początki były trudne… Na szczęście mamy to już za sobąJ. Te kilkanaście lat działalności, wzajemnego wspierania się i współpracy z różnymi instytucjami i organizacjami, nauczyły nas nie tylko otwarcia na drugiego człowieka, ale i wiary we własne możliwości. Przychodziły oczywiście chwile zwątpienia, kiedy mieliśmy pod górkę, a problemy piętrzyły się jeden za drugim i nie raz musiałyśmy ślęczeć nocami, pisząc projekty lub sprawozdania z realizowanych działań. Ale w życiu tak już jest, że jeśli coś przychodzi zbyt łatwo, to nie ceni się tego za bardzo.

Nasi mężowie, rodzice czy teściowie to wspaniali ludzie, na których pomoc zawsze mogłyśmy liczyć. I chyba tylko dzięki nim mogłyśmy pogodzić życie rodzinne z zawodowym. Nasze dzieci, dzięki którym spotkałyśmy się w życiu, obecnie są już dorosłe. Niektóre się już usamodzielniły, pracują. Inne – wciąż wymagają naszego wsparcia i to dla nich i podobnych im osób pracujemy nad nowymi pomysłami. By mogły żyć i lepiej  funkcjonować w społeczeństwie. Życie pokazało jak silnymi jesteśmy kobietami i że wszystkie problemy można rozwiązać, jeśli się tylko chce… Czasem nie od razu, niekiedy  wymaga to czasu i sporego wysiłku, ale na pewno jest to możliwe.

– „Karuzela” w Radomiu, ale nie tylko, bo i całym województwie mazowieckim to MARKA. Zapracować na nią pewnie nie było łatwo? Jak Wam się to udało? – Co trzeba zrobić, by znaleźć się w gronie najlepszych przedsiębiorstw społecznych na Mazowszu?

– Wojciech Młynarski śpiewał kiedyś „Róbmy swoje…” i tak jak mówią słowa tej piosenki: dokładnie tak robimy. Nie oglądamy się na innych, wymyślamy wciąż nowe pomysły i staramy się je wdrażać w życie. Kiedy potrzebujemy wsparcia, szukamy go tam, gdzie akurat jest  nam ono potrzebne: u ludzi ze świata nauki, biznesu, ekonomii społecznej, czy polityki. Uczymy się od najlepszych, a motorem napędowym naszych działań są nasi podopieczni. Otrzymane nagrody i wyróżnienia oczywiście dają nam ogromną satysfakcję, cieszymy się kiedy otrzymujemy po raz kolejny wyróżnienie Mazowieckiej Marki Ekonomii Społecznej, czy odznaczenie Prezydenta Miasta za zasługi dla mieszkańców Radomia. Miło być docenianym, szczególnie przez władze. Ale bez względu na to, czy dostajemy te nagrody, czy też nie –  „Karuzela” kręci się dalej.

– Czujecie się kobietami spełnionymi zawodowo? Macie poczucie, że odniosłyście  sukces?

– Sukces to wielkie słowo… Tak. Możemy powiedzieć, że osiągnęłyśmy w naszym życiu zawodowym sporo. Wszystkie razem, ale też i każda z osobna.  Realizujemy się zawodowo, każda z nas jest mamą wspaniałych dzieci, wciąż też rozwijamy się i uczymy. Każde szkolenie, konferencja, spotkanie, każde podejmowane działanie – to kolejne nowe doświadczenie. Staramy się z tego czerpać pełnymi garściami, bo to procentuje w codziennej pracy i w życiu.

– O sukcesie przedsiębiorstwa w dużej mierze stanowią ludzie. Czy w Waszym przypadku też tak było?

– „Karuzela” to przede wszystkim… ludzie. Wspaniali, pełni poświęcenia i świadomi misji, którą wykonują. To dzięki nim możemy prężnie działać i pomagać potrzebującym. Pełni empatii, życzliwości, otwartości, specjaliści w swoich dziedzinach. Każda osoba, która do nas przychodzi, tworzy z nami karuzelową „rodzinę”. Na członków naszego Stowarzyszenia zawsze możemy liczyć. Wtedy kiedy potrzebna jest praca wolontariacka i kiedy trzeba zaangażować się w działania projektowe. Taka pomoc jest wręcz nieoceniona. Ogromnym wsparciem dla działań podejmowanych przez Stowarzyszenie „Karuzela” są nasi przyjaciele: przedsiębiorcy i osoby prywatne. To dzięki nim możemy funkcjonować i robić wiele dobrego.

– Jak namówić ludzi do współpracy, do wolontariatu? Jakich argumentów należy użyć, by przekonać ich, że warto i trzeba pomagać?

– Kiedy ludzie widzą, że coś jest dobre i służy ogółowi nie trzeba ich jakoś specjalnie przekonywać. Sukces ma wielu ojców, tylko porażka jest sierotą – jak mawiał klasyk.  My zachęcamy i zapraszamy do współpracy wszystkich, kto tylko jest na tę współpracę otwarty i gotowy. Każdy może włączyć się w karuzelowe działania na tyle, na ile pozwala mu czas i dobre chęci. Ludzie generalnie lubią czuć się potrzebni i chcą pomagać. Oczywiście, każdy na swój sposób. To co oddajemy innym, ma szansę do nas powrócić i jest w tym coś wspaniałego.

– Godzenie misji, jaką ma Stowarzyszenie, z twardymi regułami ekonomicznej gry rynkowej czyli krótko mówiąc – biznesem, nie jest na pewno łatwą sprawą, Wam się to jednak udaje… Jaka jest na to recepta?

– Od samego początku naszej działalności stawiałyśmy na dobrą współpracę z ludźmi. Wywiązywanie się z zawartych porozumień, umów, dotrzymywanie obietnic i ustaleń – nawet tych ustnych – to kwestia bezdyskusyjna. W biznesie nie ma jasno określonych godzin pracy. Trzeba angażować się siedem dni w tygodniu i 24 godziny na dobę. A receptą na sukces jest na pewno współpraca z ludźmi, zaangażowanie i uczciwość.

– Gdybyście dzisiaj miały zaczynać wszystko od początku, zrobiłybyście coś inaczej, lepiej? 13 lat działalności Stowarzyszenia daje jednak ogromne doświadczenie…

– Jak w każdej działalności, również i w naszej, zdarzały się i nadal mają miejsce trudne momenty. Wtedy musimy zwolnić, zrobić krok w tył, pomyśleć, przedyskutować i ustalić nowy plan działania. To, że jest nas trzy i mamy wokół siebie wspaniałych ludzi pozwala nam nie poddawać się i wciąż kroczyć do przodu. Przez te wszystkie lata miałyśmy okazję nie tylko doskonale się poznać, ale i przekonać się, że możemy liczyć na siebie w trudnych momentach. To tylko upewniło nas, że wspólnie zdołamy osiągnąć wiele, pomimo różnic charakterów,  temperamentów i własnych zdań.

– Kadrę Stowarzyszenia w większości stanowią kobiety. To wynika ze specyfiki prowadzonej działalności, czy też od początku założyłyście, że będzie to „babski biznes”?J

– Naszym celem nie było zakładanie „babskiego biznesu”J. To specyfika branży, w której przyszło nam działać.  A to, że 98 proc. naszej kadry do kobiety, wyszło jakoś tak samo z siebie. Choć „Karuzela” to „babiniec”, to świetnie się dogadujemy, wspieramy i motywujemy. Każda z nas jest na swój sposób wyjątkowa, każda wnosi do naszego zespołu: urozmaicenie, doświadczenie i swój osobisty urok.  Ale mamy też mężczyzn, w tym jednego pana pracującego w przedszkolu,  dzieci go uwielbiają!

– Panuje taka opinia, że sektor organizacji pozarządowych w Radomiu jest jednym z najlepszych w Polsce. Podzielacie to zdanie, a jeśli tak, to dlaczego – Waszym zdaniem – tak jest?

– W Radomiu i jego okolicach działa wiele organizacji pozarządowych. Prowadzą placówki edukacyjne, opiekuńcze, lecznicze, rehabilitacyjne, czy gastronomiczne. Realizują zadania zlecane przez samorząd. Wielokrotnie podczas różnego rodzaju spotkań, władze Radomia podkreślały wagę i skalę działań, jakie na rzecz mieszkańców miasta wykonują organizacje pozarządowe, twierdząc niejednokrotnie, że robimy to znacznie lepiej niż samorząd. Taka opinia cieszy i motywuje do dalszych działań na rzecz społeczności lokalnej. W działaniach organizacji pozarządowych, takich jak Stowarzyszenie „Karuzela” najważniejsi są ludzie. Dla nich przecież jesteśmy i dla nich działamy!

– Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiał: Andrzej Idziak


Artykuł promujący podmiot ekonomii społecznej napisany został w ramach projektu pn.„Koordynacja ekonomii społecznej na Mazowszu” współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, Regionalny Program Operacyjny Województwa Mazowieckiego na lata 2014-2020, Oś Priorytetowa IX Wspieranie włączenia społecznego i walka z ubóstwem, Działanie 9.3 „Rozwój ekonomii społecznej”.

Logotypy projektów unijnych

Opublikowano wO ekonomii społecznej w mediach

Powiązane